Pobawmy się w „ciszę” – 4 sposoby na wyciszenie dziecka

Próbuję powoli oswajać swoje dzieci z ciszą. To właśnie dzięki niej, jak zauważyła Maria Montessori, dziecko w ogóle dostrzega, że ma swój świat wewnątrz, że ma swoje własne myśli. Cisza pomaga dzieciom uspokoić się i na chwilę się zatrzymać. Ułatwia skupienie się, zmniejsza poziom stresu i obniża agresję – pisałam o tym o tutaj. Ale teoria zawsze wygląda pięknie, a praktyka? Dziś pokażę Wam nasze „lekcje ciszy” dla prawie-3-latka.

4 bardzo proste sposoby na wyciszenie małego dziecka

BUJANIE W HAMAKU

Jakiś czas temu zawisł w naszym salonie hamak. To taka kolejna wersja kołysania brzdąca – zamiast ramion rodzica lub równomiernie turkoczących kół wózka, mamy hamak. Przydaje się każdemu, a przy próbach wyciszania F. szczególnie. Gdy już widać, że F. to bardziej Lord of Destruction, a każde nawet najmniejsze niepowodzenie zaczyna być trzęsieniem ziemi – pytamy, czy czasem nie chciałby zobaczyć jak to jest zamknąć oczy i pobujać się w hamaku. Zazwyczaj korzysta, choć jego bujanie na początku przypomina wirowanie bębna w pralce, ale po chwili zwalnia obroty ;). Brak hamaka zastąpić można po prostu przytulaniem na fotelu albo na kanapie, albo czym prędzej zakładajcie w domu hamak – to super sprawa! Bujam się tak razem z F. (udźwig 120 kg. więc dajemy radę), a w święta Bożego Narodzenia wpatrywaliśmy się w choinkę.

ODDYCHANIE Z POMOCNIKIEM

To chyba najpopularniejsza wersja nauki skupiania się na oddechu, ale może to dlatego, że jest wyjątkowo sympatyczna. Wystarczy, że dziecko położy się na plecach (na macie, kocu, dywanie, łóżku, kanapie, albo nawet i na trawie, gdy tylko pogoda na to pozwala), a na brzuchu położy sobie pomocnika w oddychaniu– na przykład ulubionego pluszaka (albo jak u F. koparkę z Boba Budowniczego). I oddycha obserwując jak zabawka podnosi się i opada z każdym wdechem i wydechem. Przy Starszaku najpierw skupiamy się na tym, żeby oddychał na tyle wolno, żeby zabawka nie spadła mu z brzucha :). Czasem też kładziemy się razem z nim (na zmianę ja albo Mąż) i oddychamy, z którąś z pożyczonych od syna zabawek. Pomaga i dorosłym. Sprawdzone! 😉

ŻABKĄ BYĆ

Pomysł na zamienianie się naszego High Need Baby w żabę podchwycił Mąż, na którego to barkach często spoczywa próba wieczornego wyciszania F., kiedy ja i młodszy syn zażywamy gorących kąpieli ;). A podchwycił to z ksiażki „Uważność i spokój żabki” Eline Snel, ja jeszcze nie miałam czasu przeczytać, ale Mąż już tak i korzysta starając się zamienić syna w żabę, chociaż na kilka chwil. W spokojną żabę, która siedzi na brzegu jeziora i wpatruje się w taflę wody oddychając głęboko. Podczas tego oddychania jej brzuch rośnie i maleje, z każdym wdechem i wydechem. F. Potem przybiega do mnie do łazienki i od drzwi krzyczy „Byłem żabą! Kum-kum! Rabe-rabe”. Czasem wyobraźnia ponosi mojego Męża i zamiast żaba patrzeć na taflę jeziora, rozgląda się za latającymi wokół owadami, wtedy F. dodatkowo mówi, że łapie muchy ;).

CICHY SPACER

„Mamo, już nie gadaj tyle” powiedział mi kiedyś syn na spacerze, a ja po prostu przestałam mówić. To pomysł F. na jego własną ciszę. Ciszę, która mu się wyjątkowo spodobała i ostatnio często do niej wraca. To takie spacery, kiedy wychodzę tylko z F., albo ze śpiącym w wózku D. i F. na dostawce. Wtedy, choć prawie nic do siebie nie mówimy, to słuchamy razem dźwięków otoczenia i obserwujemy to, co dzieje się wokół. Przy pobliskiej ulicy F. pierwszy wypatruje autobus, lawetę i betoniarkę, obserwuje uważnie przechodzących ludzi. Od czasu do czasu o coś zapyta, a ja wtedy tylko odpowiadam i idziemy dalej… w ciszy. Niekiedy to tylko krótki spacer po osiedlu lub wzdłuż najbliższych ulic, innym razem dłuższe wyjście na zakupy. F. czasem coś zaczyna nucić, coś mówi, ale kiedy spytam go czy to do mnie, to odpowiada „nie, przecież do siebie mówiłem!”. Rozgląda się tak wokół, chłonie otoczenie i odpoczywa. Niedawno spytałam F. czy po południu idziemy na spacer, a on powiedział „Tak, tylko bez taty. Tata dużo mówi”. Także ten. Spróbujcie 😉

NAJPIĘKNIEJSZA CISZA

Ale najpiękniejsza cisza u F., taka najcichsza z najcichszych, to ta kończąca dzień… Następuje ona po tym jak już przeczytaliśmy jedną bajkę i czasem drugą, po tym jak przypomnieliśmy sobie co robiliśmy w ciągu całego dnia i po wieczornej modlitwie. Cisza kiedy F. już nic nie mówi, bo pora już iść spać. Kiedy zmaga się z resztkami swojej energii, kręci się z boku na bok i powoli się wycisza. Układa się wygodnie, zamyka oczy i po chwili śpi…

Ciszy uczę F. codziennie, ale nie codziennie nam to wychodzi. On jest typem High Need Baby, wysoko wrażliwym dzieckiem, które wyjątkowo łatwo prze-bodźcować i niezwykle trudno wyciszyć. Jednak z dnia na dzień idzie nam coraz lepiej, może po prostu F. sam zaczął już zauważać, że trzeba sobie zrobić przerwę. Bo właśnie nasze domowe „lekcje ciszy” traktujemy jak „przerwę na odpoczynek” – kiedy już ulubione zajęcia F. nie wychodzą tak dobrze, kiedy zaczyna popełniać coraz więcej irytujących go błędów i kiedy poziom decybeli w domu zaczyna wzrastać do niepokojącego poziomu ;).

Spróbujcie zrobić razem z dzieckiem ciszę. Bo jak mówiła Maria Montessori:
„Po doświadczeniu ciszy nie jest się tym, kim było się wcześniej.”

5/5 - (1 vote)
(Visited 3 096 times, 1 visits today)

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *