Uśmiecham się do siebie kiedy czytam o swoich ubiegłorocznych planach na 2018 rok. Miało być spokojnie i bez wielkich zmian, miało być bez wywracania wszystkiego do góry nogami. A jak było? I jak widzi mi się kolejny, 2019 rok z rodzinnym batalionem? 😉 Z doświadczenia już wiem, że o nudzie nie ma mowy! 🙃
Rok 2018 miał być spokojny. Miałam w końcu doprowadzić do porządku stos rzeczy po Brzdącach. Miałam też odpocząć, a potem pomyśleć o pracy… A co! taka byłam pewna siebie mniej więcej rok temu. 🙂
Jednak spokojnie to u nas nie było. Podjęliśmy ostateczną decyzję o przeprowadzce z Warszawy do Gdyni. Trzeba było więc spakować swoje życie w pudełka i przewieźć je 450 km dalej. Ogarnąć wynajem naszego małego warszawskiego mieszkania, zwolnić to, które wynajmowaliśmy sami i znaleźć mieszkanie tu – w Gdyni. Jednocześnie Mąż musiał przygotować siebie i ludzi, z którymi pracuje na co dzień, do pracy zdalnej. Ale to było w drugiej połowie roku, a w pierwszej…
W pierwszej połowie 2018 roku zrealizowałam swoje marzenie gigant! Wygrzałam się na słońcu! 😀 W 2017 r., kiedy to urodziłam drugiego Brzdąca, brakowało mi urlopu. Słońca, odpoczynku i pięknych widoków. W 2018 roku pojechaliśmy do Włoch… nad jezioro Como, u podnóży Alp. Było cudownie: pięknie, słonecznie i … pysznie, bo włoskie jedzenie uwielbiam. Spędziliśmy tam cały MIESIĄC. I choć było to na przełomie kwietnia i maja, a teraz jest koniec grudnia, to ja ciągle nie mogę w to uwierzyć. Udało nam się pojechać na tak długo z dwójką dzieci i świetnie spędzać czas! I to w tak wspaniałym miejscu. Ciągle myślę o tym, kiedy uda nam się tam wrócić.
Poza włoskimi wakacjami były też mniejsze wycieczki, które zarówno mi, jak i Brzdącom sprawiały całą masę frajdy: był Sierpc (i to dwa razy) i było Siedlisko Leluja. Obydwa te miejsca pomogły 3-letniemu F. poznać skąd się bierze jedzenie na naszym stole, a zwłaszcza jajka, sery i miód, ten ostatni to miłość F. od pierwszego zakręcenia korbą wirówki – miodarki. 😉Natomiast dla Młodszego był to czas swobodnego i beztroskiego zwiedzania nowych miejsc. Uwielbiam patrzeć jak moje Brzdące odkrywają świat – jak je to pochłania i jak wielką daje im frajdę. Wtedy też jestem szczęśliwa – razem z nimi.
To był bardzo wymagający, ale też i niezwykle piękny rok.
2019 – w poszukiwaniu zachwytów
A jaki będzie dla mnie i mojego rodzinnego batalionu rok 2019? Hmm… na pewno nie będzie nudny. 🙃Przeprowadziliśmy się do Gdyni jesienią. Jesień i zimę wykorzystujemy więc na poznanie najbliższej okolicy i dopasowanie wynajmowanego mieszkania do naszych potrzeb, a wiosną… Wiosną wsiadamy na rowery! W Trójmieście jest dużo ścieżek rowerowych – idealnych na popołudniowe i weekendowe wycieczki.
Chciałabym też choć trochę poznać Kaszuby – wiele dobrego o nich słyszałam, więc mam nadzieję, że pogoda dopisze i uda nam się poznawać nasze nowe miejsce.
To będzie czas poszukiwania małych i większych zachwytów. Naszą najbliższą okolicą jesteśmy oczarowani. Dla mnie, Warszawianki z krwi i kości, możliwość codziennego spaceru nad morze, jest naprawdę niesamowita. To był jeden z powodów przeprowadzki tutaj – inne możliwości. Warszawskie perspektywy poznaliśmy już całkiem dobrze, mamy tam miejsca, w które lubimy wracać. Trójmiasto i okolice dopiero poznajemy – i to odkrywanie kolejnych terenów daje niezłego kopa energii. Energii, której stojąc w warszawskich korkach zaczęło nam brakować.
Nowe miejsca to też nowi ludzie. Mam nadzieję, że uda nam się tutaj znaleźć ludzi nadających na tych samych falach 🌊. Z którymi będzie nam tutaj fajniej i raźniej. 🙂
Czy wyruszymy gdzieś dalej? Nie wiem.
Zima to dla mnie idealny czas na planowanie wycieczek, przeglądanie zdjęć i szukanie inspiracji. Z jednej strony chciałabym wyskoczyć gdzieś za granicę chociaż na chwilkę – porozmawiać w innym języku i pokazać dzieciom świat. Z drugiej strony wiem, że jest cała masa ciekawych miejsc tutaj i nie wiem, czy będziemy czuli potrzebę dalszego wyjazdu. Zobaczymy. 😉
Korzenie.
Czasem marzy mi się nasz rodzinny dom. Nasz własny, taki w którym wszystko robimy po swojemu, tworzymy nasze własne miejsce i zapuszczamy korzenie. Dom, do którego zawsze chce się wracać. Mężowi też się marzy. Jednak takie korzenie mają też swoje minusy – ograniczają. Trzeba myśleć o kredycie, o ratach, o spłatach i o tym, że to decyzja na najbliższe lata. Nie wiem więc, czy nie lepiej byłoby na tych marzeniach w 2019 roku pozostać. Trochę nie chce mi się znowu pakować. Znowu się gdzieś odnajdywać. Tutaj, choć na wynajmowanym, jest nam naprawdę mega-dobrze. Na tę opcję pozostajemy więc otwarci. Może znajdziemy taki budynek, w którym będziemy chcieli stworzyć nasz dom. W którym spojrzymy na siebie z iskrą w oku i wszystkie wątpliwości odejdą w niepamięć. Zobaczymy. 😉
Praca.
Zobaczymy też jak będzie z moim projektem „praca”. Mój prawie 4-latek jest już dzielnym i dumnym przedszkolakiem, jednak w dalszym ciągu zajmuję się prawie 2-latkiem. Powoli podejmuję próby wygospodarowania czasu dla siebie, w którym mogę dokształcać się w tym, co mnie interesuje i zajmować się tym co wciąga. 2019 rok będzie więc dla mnie czasem odnajdywania samej siebie – tego, co chciałabym robić i czym się zajmować. Czasem odnajdywania zajęcia, które nie tylko będzie mnie pasjonować i zachwycać, ale i wniesie do domowego budżetu dodatkowe środki. Czy takie znajdę… Zobaczymy. 😉
Blog.
Pisanie i prowadzenie bloga to coś, co sprawia mi wielką przyjemność. Uwielbiam pisać i te nowe teksty, na blogu, na które udaje mi się znaleźć czas, to mój sposób na odpoczynek po wymagającym czasie poświęconym na opiekę nad Brzdącami. Jednak oprócz przyjemności blog daje mi coś jeszcze – SATYSFAKCJĘ. Ogromną satysfakcję kiedy wiem, że choć jednej osobie spodobało się to co napisałam. Duma, kiedy wiem, że choć jedna osoba skorzystała z mojej rekomendacji książki czy z pomysłu na zabawę z dzieckiem. Zadowolenie, gdy choć jedną osobę zainspiruję do małej lub większej podróży i odkrywania świata z dzieckiem. Dlatego na sam koniec powiem: