Są takie okna, które się otwierają dla dzieci, ale tylko na moment i na chwilę. Choć niektóre zostają otwarte trochę dłużej, to inne zamykają się całkiem szybko. Nie da się ich otworzyć wcześniej, a jak już się zamkną, to nie ma takiej siły, która z tym samym rezultatem otworzyłaby je ponownie. To okna możliwości. Okna, w których dzieci mają niezwykłą chęć poznawania przeróżnych umiejętności i zdobywania rozmaitej wiedzy.
Chcemy uczyć dzieci różnych rzeczy. Chcemy żeby dużo wiedziały i wszystko umiały zrobić, więc próbujemy ich tego nauczyć. Zapominając, że one są tak bardzo ciekawe świata, że będą chciały poznać i odkryć coś samodzielnie.
Dzieci wszystko uwielbiają robić w swoim tempie. Pokazują to już od samego początku: jedzą kiedy tego potrzebują, bez względu na porę dnia (i nocy). Potem, kiedy już mogą i gdy chcą, zaczynają więcej się poruszać, w końcu siadają. Później, gdy ich organizm jest już w pełni na to gotowy, stawiają pierwsze kroki, by za moment już zacząć biegać. Dzieci same dokładnie wiedzą kiedy daną czynność mogą zacząć wykonywać. Kiedy są na nią w pełni gotowe.
Tak jest nie tylko z nauką poruszania się. Tak jest też ze wszystkim innym – dzieci same pokazują nam, dorosłym, kiedy coś je zainteresuje (rozpoznawanie kolorów, gotowanie, krojenie, cięcie nożyczkami, czytanie, pisanie…), a naszym głównym zadaniem jest to wspierać, nie przeoczyć i … nie zepsuć.
„Fazy wrażliwe” („sensitive periods”) – tak określiła to Maria Montessori. To takie krótkie chwile i dłuższe momenty w rozwoju dziecka, które są „wewnętrzną motywacją pobudzenia na bardzo określone treści (…) To etapy rozwojowe ekstremalnej chłonności w uczeniu się i nabywaniu konkretnych kompetencji” [„Zrozumieć Montessori” M.Miksza]. To momenty kiedy dziecko chce robić coś całym sobą, z ogromnym zachwytem i przejęciem, z podziwem. Gdy się skupia na danej rzeczy długo. Długo i wytrwale.
Wtedy właśnie jedno z dziecięcych okien możliwości jest otwarte na oścież. I jak już ten mały brzdąc, czegoś bardzo chce i całym sobą wyrywa się by to poznać to wtedy… wtedy pomóż mu samemu to zrobić. Bo potem… potem okno się zamyka.
„Kiedy minie okres otwartości, to dalsze zdobycze osiągać można tylko dzięki świadomej pracy, z trudem i wysiłkiem, nakładem siły woli. Zaś w warunkach przytępienia wrażliwości praca ta staje się żmudna.” M.Montessori
OKNA W NASZYM DOMU
Czasem trudno je zauważyć i dostrzec, w natłoku codziennych spraw i mnóstwa obowiązków. Staram się więc jak mogę, na ile pozwala mi na to czas. Już dawno wyrzuciłam z głowy pomysły by mówić moim brzdącom „to dla ciebie jeszcze za wcześnie” lub „jeszcze przyjdzie na to czas”.
Staram się nie patrzeć na zegarek, kiedy Trzylatek na spacerze po raz kolejny pyta „A to? Co to za samochód?”. Uśmiecham się, gdy znowu chce mi pomóc pokroić mango lub gruszkę na śniadanie, wiem przecież, że połowę od razu zje sam. Pamiętam, żeby każdą przyniesioną przez kuriera paczkę zostawić mu na stoliku, F. na pewno będzie chciał otworzyć ją sam, tak tak, nożyczkami. I choć nie zawsze wychodzi idealnie, czasem się złości na niepowodzenia, to widzę z jaką fascynacją podchodzi do kolejnych swoich „zadań”, jak pilnie siada do swojej „pracy”.
„Skoro tylko tego rodzaju chłonność zabłyśnie w duszy dziecka, dzieje się tak, jakby wydobył się z niej promień, który oświetla jedynie określone przedmioty, zaś inne pozostawia w mroku…” M. Montessori
Widzę i wiem też, że ten zachwyt potem już się nie powtórzy, więc … korzystam.
Kiedyś F. uwielbiał wieszać ze mną pranie – dziś już nie jest to dla niego takie ciekawe. Już potrafi. Teraz uczy się włączać pralkę („ile ona ma przycisków! Mogę kliknąć ten?” – pyta niemalże codziennie). I zastanawia się też, czy wyjmiemy dziś mopa do podłogi lub chociaż odkurzacz – to faza wrażliwa na porządek.