2018 – rok doprowadzania wszystkiego do porządku

Nadchodzi spokojny rok. Będę miała dużo czasu dla siebie – przynajmniej tak to sobie wmawiam. Spróbuję to nawet zaplanować i wpisać w nowy kalendarz. Tuż obok wszystkich szczepień, zadań, celów, marzeń i niezaplanowanych wizyt u lekarzy…

Tylko czy potrzebne to całe planowanie, skoro i tak wiadomo, że pewnie mniej-więcej połowy nie uda mi się zrealizować? A potrzebne! Choćby po to, żeby nie marnować czasu bez sensu i bez celu, bo tego po prostu nie znoszę.

Oczywiście, czymś innym jest czas na odpoczynek, kiedy to świadomie decyduję się, że będę sobie leżeć i robić nic – z książką, magazynem czy też miseczką lodów. A co innego kiedy biorę do ręki telefon i scrolluję, scrolluję, scrolluję… to smartfonica jak nic. Kolejna choroba XXI w. Więc te plany, cele i zadania to po to, żeby wiedzieć co lepszego i bardziej pożytecznego mam w tym czasie do zrobienia. To nie są wielkie plany, które wywrócą moje życie do góry nogami (chociaż kto wie, co z nich tak naprawdę wyniknie 😉 ). To raczej małe kroki na niewielkie odległości, od nich najłatwiej zacząć i i najprościej kontynuować.

LAGOM – MOJA PRZESTRZEŃ

Minimalizm to słowo-klucz, które ostatnimi czasy polubiło miliony ludzi na całym świecie i ja też. Choć chyba bardziej podoba mi się szwedzkie „LAGOM”, które oznacza „nie za dużo, nie za mało, a w sam raz”. Staram się więc znaleźć to moje „LAGOM” w szafie, w kuchni i w łazience. W ilości rzeczy w domu i w ilości zadań w głowie.

Nie lubię zagracać przestrzeni, w której żyję, bo mnie to po prostu męczy, tak samo jak męczy mnie bałagan. Lubię za to, gdy rzeczy wokół mają swoje miejsce. To ułatwia funkcjonowanie zarówno mi jak i całej mojej rodzinie. Moje rozbrykane brzdące też lepiej odnajdują się bez „hałasu wizualnego”. O ich przestrzeni jeszcze trochę napiszę tutaj, na Zróbmy Ciszę. Teraz też chciałabym jeszcze zadbać trochę o „dom” jako całość. Pora na PORZĄDEK i ZERO-WASTE.

UBRANIA

  • Ubrania dzieci –  czyli te z których D. już wyrósł pora przejrzeć i to, co jest w dobrym stanie odłożyć do pudeł dla kolejnych maluchów, ale już nie moich, teraz poczekam na innych w rodzinie lub u najbliższych znajomych. Ubrania, z których wyrasta F., a są w dobrym stanie (nie ma ich zbyt dużo), odkładam systematycznie dla młodszego i dokupuję tylko to, czego brakuje.  To moja „wersja ekonomiczna” ubierania dwóch synów 😉

  • Ubrania dorosłych – czyli te z których „wyrosłam” i ja – 2018 to czas na przegląd szafy, którą ostatnimi czasy zdominowały ubrania ciążowe i do karmienia. A te „sprzed-ciąż” choć pasują „na mnie” przestały już pasować „do mnie”. Pora na wymianę. Uwielbiam ideę „capsule wardrobe”, czyli niewielkiej liczby ubrań, które świetnie do siebie pasują. Mało, a dobrej jakości, wygodnych i za rozsądną cenę. Taka sama wizja króluje w szafie Męża. Ufff! Dobrze, że się tak dobraliśmy i nie popadamy w ciuchowe skrajności.

KOSMETYKI

Kosmetyki, które się zużywają powoli wymieniam na te z rozsądnym składem. Wyprodukowane bardziej ekologicznie przez świadome firmy. Nie używam ich zbyt-wielu, więc i ta wymiana całkiem sprawnie mi idzie. A w 2018 r. będę ją kontynuować. Z brzdącami było łatwiej – przez AZS u F. od razu zaczęliśmy używać delikatnych kosmetyków „eko”, które doskonale sprawdzają się przy D.

KSIĄŻKI

Trochę ich się u nas nazbierało. Do najbliższej biblioteki mam kawałek drogi, a i wybór nie należy do najlepszych, więc po prostu książki kupuję. Część, po którą z góry wiem, że szybko nie sięgnę po raz drugi, staram się na bieżąco odsprzedawać. Nie jestem miłośnikiem tworzenia wielkich, domowych i zakurzonych bibliotek. Pora więc bez-sensu i bez-celu leżące książki przejrzeć. Sprzedać. Oddać. Niech korzystają z nich kolejne osoby.

ZERO – WASTE

Moim pierwszym ruchem w stronę „zero” jest „mniej”. Przede wszystkim chciałabym „mniej marnować” – zwłaszcza pieniędzy, za które to kupuję jedzenie, zabawki, ubrania i wszystkie inne przedmioty. 2018 r. niech więc będzie rokiem bardziej przemyślanych wyborów i bez marnowania.

MÓJ CZAS

Mój czas. Czas, którego w minionym roku miałam wyjątkowo mało, teraz jednak zdecydowanie łatwiej już będzie wygospodarować go więcej.

Odpoczynek – to czas na relax, wtedy pozwalam sobie robić nic. Albo robię niesamowicie dużo, bo na przykład czytam książki, z których się uczę. Odstawiłam na bok wszystkie horrory, komedie (te mam na co dzień w domu) i romanse (już nie ten wiek), teraz wolę czytać te o rozwoju człowieka. Fascynuje mnie rozwój moich dzieci, często w książkach szukam też sposobów na ich aktualne problemy, w ten sposób rozwijam się i ja. Wiem więcej o swoich dzieciach i wiem więcej o sobie.

No właśnie: rozwój – próbując dogonić swoje dzieci, staram się dużo wiedzieć o ich rozwoju, choć mam wrażenie, że ciągle jestem o kilka kroków w tyle. Jednak coraz więcej wiem o pedagogice Montessori, o mindfulness, o self-reg i o high-need-babies. Z tym też wiążą się moje plany wykraczające poza strefę moich dzieci, ale pozostające w dzieciach dalej.

Tak, tak PRACA. Dużo ludzi pyta mnie kiedy znów planuję pracować (tak jakbym nie pracowała teraz :P). Ale i ja coraz częściej myślę o tym, jak będzie wyglądał mój dzień kiedy to F. i D. będą poznawać świat w przedszkolu. I już jestem prawie-pewna, że moje „zawodowe” życie będzie dalej związane z dziećmi. Planów i pomysłów mam kilka i wszystkie je też zapiszę w moim kalendarzu.

MOJE MARZENIA

Z marzeń na ten rok do kalendarza wpiszę jedno – choć jeszcze bez konkretnej daty, ale bardzo wierzę w to, że uda je zrealizować – to URLOP. Ale taki prawdziwy urlop w kraju, w którym nie będę musiała martwić się o pogodę. Taki czas, kiedy nie będę poganiać siebie, Męża ani dzieci. Kiedy nie będę patrzeć na zegarek. W takim miejscu, gdzie Brzdące będą mogły bawić się cały dzień na świeżym powietrzu, a ja będę mogła usiąść obok nich, odpocząć i nie marznąć. Po prostu ciepła mi się chce i słońca.

ROK 2018

Nie zaplanowałam wielkich zmian. Nie postawię swojego świata na głowie. On staje do góry nogami i bez moich planów. Plany są po to, żebym wiedziała, co jest dla mnie ważne. Co napędza do działania. I nawet gdyby mi się czegoś nie udało, to nic. Przynajmniej wiem, że ktoś tam na górze się śmiał 😉

Jeśli chcesz rozśmie­szyć Bo­ga,
opo­wiedz mu o twoich pla­nach na przyszłość.

[Woody Allen]

A kalendarz już pomógł mi pokolorować syn :). Ten to dopiero umie w #bulletjournal.

Rate this post
(Visited 153 times, 1 visits today)

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *