Tu i teraz, czyli w poszukiwaniu naszego miejsca na ziemi

Dziś będzie nie o dzieciach! Będzie o trudzie bycia  dorosłym i podejmowaniu życiowych decyzji ;). aki temat! Dziś powiem Wam, że nasze życie wygląda czasem jak w amerykańskich filmach. Na przykład rok temu tak było. Dokładnie 31 sierpnia mój mąż był jak aktor w filmie „W chmurach” (Up on the air).

Znacie? Trochę Wam to przybliżę – przystojny George Clooney lata samolotami od maista do miasta, od firmy do firmy i … zwalnia ludzi. Z dnia na dzień. Taki zwalniany człowiek dostaje pudełko na swoje rzeczy i słyszy, że jest super i zaraz znajdzie sobie inną pracę. Tak tak, mój Mąż został zwolniony z pracy w amerykańskim stylu. Tylko pudełka nie dostał. Nie wiem czemu: cięcia kosztów czy #zerowaste? 😉

Teraz już się z tego tylko śmiejemy. Wtedy było hmmm… dziwnie. Bo tak z dnia na dzień i bez wcześniejszych zapowiedzi. Bez pytania nas o zdanie. A przecież to było kompletnie nieskoordynowane z naszymi planami!

Żeby dodać trochę dramatyzmu dodam, że tego feralnego dnia byliśmy już umówieni. Chcieliśmy kupić dom. No, może dom to za duże słowo. Chcieliśmy kupić segment z kawałkiem ogródka w Warszawie. Tego dnia mieliśmy uzgodnić szczegóły z właścicielami… Więc ja od tygodnia w głowie miałam rollercoaster – raz zastanawiałam się na jaki kolor pomaluję ściany, a raz ręce mi się trzęsły na samą myśl o kredycie – gigant… Ostatecznie pojechał tylko mąż, żeby powiedzieć, że nasze obmyślane wieczorami plany, są już nieaktualne.

Po co o tym piszę?

Bo myślałam, że mamy stabilne życie i całkiem fajny plan na najbliższe lata. 🙂 Okazało się jednak, że nie mamy ani jednego ani drugiego i że musimy być tu i teraz. Bo nie mamy jeszcze naszego jutra.
I niby to wydarzenie nie było jakoś super – istotne pod kątem kariery Męża. (Ewentualnie, gdy w aktualnej pracy odniesie sukces i zarobi miliony, będziemy mówić o tym inaczej ^^). Na szczęście wybrał jeden z najbardziej rozchwytywanych zawodów świata.
Ale było ważne dla nas, dla naszej małej-wielkiej rodziny. Bezpośrednio, bo w ten oto sposób dostał dwa miesiące dodatkowego „urlopu”.  Nieplanowany czas, który mogliśmy wspaniale spędzić razem, a było to chwilę po narodzinach młodszego syna, więc każdy moment razem był na wagę złota. Całe dwa miesiące, choć poprzetykane rozmowami o kolejną pracę, były wspaniałe. Mogliśmy w środku tygodnia, po śniadaniu, pojechać do ulubionego parku i spędzić tam calusieńki dzień. Wypić niespiesznie kawę i nie stać w warszawskich korkach.
Jednocześnie jednak zabrano nam nasz plan. Musieliśmy odsunąć w czasie nasze marzenia o ciepłej herbacie z widokiem na bawiące się w ogródku dzieci… Bo wiedzieliśmy, że w takich warunkach na kredyt z banku nie ma co liczyć. I choć wtedy było mi po prostu przykro to dziś wiem, że razem z tym dostaliśmy dodatkowy czas – na zastanowienie się czego my naprawdę potrzebujemy i gdzie dokładnie chcemy mieszkać.
Takie niespodziewane zdarzenia, niekoniecznie dobre, doskonale przypominają nam, że nie warto w życiu być zbyt poważnym i traktować wszystkiego na serio. Lepiej być elastycznym i zostawić margines, albo całą stronę, na bycie spontanicznym. Przypominają, że rozpisywanie drzewa decyzyjnego może być przydatne tylko po to, żeby się z niego pośmiać za kilka miesięcy czy lat… 😉
Może właśnie dzięki temu amerykańskiemu wątkowi, po prostu pojechaliśmy na miesiąc do Włoch. Bo przecież nie było to ani proste, ani tanie, ale „jak nie teraz, to kiedy?” pytaliśmy siebie i wynajęliśmy mieszkanie. Wspomnieniami do Como wracam bardzo często i myślę, kiedy pojedziemy tak znowu i gdzie.
Dzięki tej krótkiej chwili, gdy zestresowana pani wyręczała szefa wielkiej korporacji i rozdawała zwolnienia, trudniej było nam podjąć decyzję, gdzie chcemy mieszkać ;). Ale… łatwiej nam było zaryzykować.
Niedługo więc czeka nas kolejna już przeprowadzka. To będzie 8 Męża, a moje 6 mieszkanie w życiu, Kota 4, Filipa 3, a Dawida 2. 😉 Za moment pakujemy pudła, walizki i  torby – zaczynając nową przygodę.

Chyba, że znowu, jak w amerykańskich filmach, wydarzy się coś okropnie nieoczekiwanego. Bo to dokładnie tak działa:

„Jeśli chcesz rozśmie­szyć Bo­ga, opo­wiedz mu o twoich pla­nach na przyszłość.” Woody Allen.

Rate this post
(Visited 211 times, 1 visits today)

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *