Czego życzyć maluchowi z okazji urodzin?

 Młodszy Brzdąc dopiero co skończył rok. Starszy już od ponad miesiąca, zapytany o wiek, wyciąga pięć palców i mówi „Tyle! 3 lata”. Jeden tort był z galaretką, a drugi… na drugim F. poprosił o śmieciarkę. 🙂 Tak, tak! Tłumaczył mi długo i wyjątkowo przekonująco, że „ja tak bardzo bardzo lubię śmieciarki!”.  Były prezenty od zaproszonych gości i życzenia… No właśnie, a czego właściwie życzyć dziecku, w tym wyjątkowym dla niego dniu?

 Pamiętam to uczucie wielkiej dumy i szczęścia jednocześnie, przy pierwszych urodzinach mojego pierwszego dziecka. I przy pierwszych urodzinach drugiego dziecka. Nic się od tamtej pory nie zmieniło. Już kolejny raz życzę…

ZDROWIA

– nigdy wcześniej nie życzyłam nikomu ‚zdrowia’. Myślałam, że tego życzą ludzie, którzy nie potrafią wymyślić nic innego i z braku kreatywności lub od niechcenia recytują oklepany wzór. Myliłam się. Teraz dopiero doceniam coś, z czym ja nie mam większych problemów (tfu, tfu! i odpukuję w niemalowane drewno). I dopiero teraz wiem, jak to jest o zdrowie się martwić. A przecież ja tak naprawdę niewiele doświadczyłam. A to co przeżyłam do dziś wspominam z dreszczem przebiegającym po plecach i z oddechem wytchnienia, że przecież nic się stało. Pamiętam jak dziś czekanie na wyniki badań w pierwszych dobach życia zarówno F. jak i D. Z wypisem w ręku żegnałam się z dziewczynami ze szpitalnej sali, które choć urodziły swoje dzieci wcześniej niż ja, to nie wyszły z nimi tego samego dnia do domu.  Teraz wiem, że to o czym nigdy dotąd nie myślałam, jest nie do zastąpienia.

CZASU

– ale nie w sensie długowieczności (choć tego też, a jak!), też nie takiego w sensie czasu wolnego od pracy i obowiązków. Chciałabym dla swoich dzieci czasu innych osób. Chciałabym aby to inni mieli czas spotykać się z nimi osobiście i twarzą w twarz. Nie chcę tylko przez telefon opowiadać o ich umiejętnościach – chciałabym, żeby ci, określani mianem „bliskich” mieli czas przyjechać i razem ze mną patrzeć jak oni rosną i uczą się kolejnych rzeczy.  Chciałabym czasu wśród innych osób i z nimi, czasu który jest niezbędny nie tylko do otwarcia prezentu i zbudowania wieży z klocków, ale czasu, który jest potrzebny na zbudowanie z innymi relacji i konieczny do rozwoju i określania samego siebie. Czasu, w którym moje dzieci poznają innych ludzi. Czasu, w którym poprzez innych poznają siebie.

RELACJI Z RODZICAMI

– chciałabym też czasu dla mnie i dla Męża – żeby nigdy nam go dla naszych dzieci nie zabrakło. Żeby nasze dzieci czuły i wiedziały, że zawsze jesteśmy przy nich. Chciałabym zbudować zdrową, angażującą oraz pełną zaufania i miłości relację dzieci z rodzicami. Chciałabym, żeby moi synowie mieli we mnie i w swoim tacie wsparcie. Żeby każde z nas było autorytetem i wzorem. Żeby razem z nami uczyli się odkrywać bezpiecznie świat, jednocześnie nie ukrywając swoich uczuć i emocji. Życzę im rodziców, którzy sprostają niełatwemu zadaniu – by wychować dzieci dla świata, a nie dla nas samych.

SZCZEROŚCI

– takiej jak teraz. Szczerości, której to dorośli mogą się tylko od dzieci uczyć. Prostej, spontanicznej i nieukrywanej pod płaszczem politycznej poprawności. Czasem zabawnej – bo nic innego nie mam niż śmiech, gdy D. w środku nocy na moje prośby, żeby poszedł spać odpowiada stanowcze „nie” i chichocze. A F. nigdy jeszcze nie skłamał. A z czasem i szczerości trudnej dla odbiorcy. Ale to tylko dzięki tej szczerości można być prawdziwym, wyjątkowym i dobrym.

UŚMIECHU

– który nigdy nie gaśnie, na dłużej niż wymaga tego moment i trudniejsza chwila, a przecież i takie się zdarzają. Uśmiechu, którym pokonają trudny dzień i zmierzą się z fałszywymi ludźmi. Uśmiechu, którym już teraz zarażają całe otoczenie i podbijają serca najbliższych. Uśmiechu, który jest wyrazem szczęścia i spełnienia…

Tego właśnie życzę moim dzieciom. Nie życzę im jeszcze pieniędzy, bo to nie czas o nich myśleć. Nie życzę mu spełniania marzeń, bo wierzę, że dążenie do określonego celu będzie dla niego czymś oczywistym i normalnym. Nie życzyłam prezentów, bo te i tak dostaną, pobawią się chwilę – po czym odwrócą się do mnie, jeden pociągnie za spodnie, żeby wziąć go na ręce i pokazać, co gotuje się w garnku, a drugi spyta, czy może pokroić sam warzywa do obiadu. 🙂

Rate this post
(Visited 1 525 times, 1 visits today)

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *